Tak jak w tytule.....Od 2 dni nie czuję się za dobrze :( Jakaś "cholera" przyplątała się do mnie i nie odpuszcza.....Mam ból głowy,dreszcze,bolą mnie oczy i to wsumie tyle....Nie mam gorączki,ale pocę się jak szczur (pewnie za sprawą tych magicznych saszetek rozgrzewających z paracetamolem 1000mg)....Cukry mi szaleją,non stop są bardzo wysokie....Nieładnie...
A wszystko zaczęło się od tego,że w czwartek wieczorem byliśmy z Kotem Kubusiem na ZABIEGU....No niestety,przyszła pora na to,aby kocisko wykastrować!Sam zabieg nie trwał długo,bo może max z 15-20 minut.Ale oczywiście to JA stresowałam się najwięcej :( Kot był raczej nieświadom,co się będzie działo....Trzymałam i tuliłam go,kiedy dostał 1."głupiego Jasia",2.usypiacz,3.antybiotyk i 4.przeciwbólowy zastrzyk...Pomalutku kiciuś zasnął ale....z otwartymi oczami :( Niefajny widok,oj nie...Pan doktor mu nawilżył rogówki specjalnym płynem i podjął się "działań głowych" pozbawiających kota męskości....
W gabinecie było mi tak gorąco,że rozebrałam się z kurtki i bluzy,aż do koszulki...i to chyba właśnie jest przyczyna mojego obecnego stanu :( ale nieważne,bo wtedy KOT był ważniejszy!
Zabraliśmy kocura do domu oczywiście "śpiącego".Lekarz powiedział,że wybudzi się dość szybko,w ciągu godziny!No i czekamy,czekamy a kot nic...Śpi i śpi....Spał równe 3 godziny.Potem przez godzinę wybudzał się biedaczek,początkowo nie mogąc nawet chodzić.Słaniał się na łapach biedaczek,cały czas monitorowany przeze mnie i męża.Wkońcu poszedł do łazienki na specjalnie przygotowane posłanie i położył się.
Nastawiłam budzik na 2.00 w nocy,żeby zobaczyć,czy wsio ok.Kot o tej porze był już w pełni wybudzony,mruczał,łasił się :) Co za widok! :) Cały następny dzień kotcisko odsypiało stres chyba :) Najważniejsze,że czuje się dobrze,je,pije,załatwia się do kuwety i mruczyyyy :) Ahhh,kocham ten dźwięk!
Wybaczcie,że nie lalkowo,ale chwilowo nie jestem w stanie o lalkach nawet myśleć...Oczywiście odwiedzam Wasze blogi i w miarę możliwości komentuję :) I dziękuję Wam za odwiedzimy u mnie :)
A!i chciałam się czymś pochwalić!Zapraszam was do lektury miesięcznika DIABETYK,w szczególności numeru marcowego,gdzie na 2giej stronie znajdziecie artykuł o mnie :)
"Niezwykli zwykli ludzie: Mieszkałam na Wyspach".POLECAM!!!
No to ladnie sie zaprawilas:( Zycze zeby sie to wszystko skonczylo dobrze i jak najszybciej:/
OdpowiedzUsuńKotu nie zazdroszcze,ale takie zycie,coz poczac:]
Szkoda ze sobie artykulu nie poczytam,oj szkoda:[...
Zdrówka zdrówka!
OdpowiedzUsuńAż dziw, że kocur tak dobrze znosi sytuację. Nasz nie miał tyle szczęścia i przez tydzień chodził po ścianach.
Gratuluje artykułu!!! Życzę powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńwspołczuje stanu zdrowia. Wiem co to jest kastrowanie kota - ja kastrowałam 2 kotki... później rekonwalescencja bo brzusio rozcięty... masakra ale teraz szczęśliwe są mruczki :) Życzę szybkiego powrotu do zdrowia!
OdpowiedzUsuńZdrowia Ula!
OdpowiedzUsuńKotu nie zazdroszczę! :D
Nu, nu, artykuł? Postaram się przeczytać. A jeśli chodzi o choróbsko, to przekaż mu ode mnie mocnego kopa w zadek, niech leci za góry, za lasy!
UsuńZdrówka!
OdpowiedzUsuńJa miałem gorszą akcje z kotem... byłem przy usypianiu... i jak babka dała wstąpna dawkę znieczulenia to kot też jak galareta padł z otwartymi ślepiami :(
Oj współczuję... szybko wracaj do zdrowia
OdpowiedzUsuńGratuluję artykułu :)
A za kota trzymam kciuki - mój na trzeci dzień po zabiegu szalał :) koteczka trochę dłużej dochodziła do siebie - podobno kocurki lepiej przechodzą ten proces...
jakbyś kota jakiegoś męskości znowu chciała pozbawiać, to szukajcie weterynarza z narkozą wziewną :) zwierzęta ją bardzo dobrze znoszą i są w pełni wybudzone od razu po zabiegu :)
OdpowiedzUsuńa Tobie zdrówka życzę, żeby to paskudztwo jak najdalej od Ciebie sobie poszło. :)
Współczuję przejść z kociskiem... Ale cóż, narkoza i jej metabolizm to indywidualna sprawa. Są zwierzaki które wybudzają się godzinami... a moja własną sukę w trakcie obu operacji (w tym sterylki), musiałam trzymać na stole operacyjnym - po potrójnej dawce ketaminy nadal chodziła, szczekała, merdała ogonem... Dobrze że operowała ją moja przyjaciółka :)
OdpowiedzUsuńArtykuł przeczytam :) Wczoraj też kupiłam magazyn z własnym artykułem...
oo,a co to za Twój własny artykuł?
Usuń