Dzis postanowilismy zrobić cos dla ciała i duszy i...pojechalismy nad morze.Tym razem do Crosby,które jest chyba jeszcze dzielnicą Liverpoolu?Piękne miejsce - cichutko,spokojnie...Plaża super,tylko samo morze niebardzo,gdyż jest to ujscie zatoki,więc woda jest zmącona i...brązowa.Po odpływie zostaje szlam,takie paskudne błotko,w które oczywiscie wlazłam przypadkiem i zaswiniłam sobie całe klapki,że o stopach nie wspomnę...Plaża ma bardzo swoisty charakter - co jakis kawalek napotkać można wkopanego w piasek "ludzika" z brązu.Jest ich około 100 na całej plaży,a są one po to,by wskazywać jak postepuje przypływ.Tak więc jedne z nich stoja po pas w wodzie,inne po kostki,a jeszcze inne stoja poprostu na plaży,w piasku...Fajna rzecz.A to dzisiejsze fotki - z plaży,z wydm:

Sebastian

ja i "ludzik"

a to stateczki się mijają,bo to własnie jest ujscie portu :)

ja,wydmy,a z tyłu morze Irlandzkie

a to przepiękny mikołajek nadmorski,oczywiscie roslina chroniona!

znów ja

a tam gdzieś jest dom moich marzeń,oczywiscie z widokiem na morze..........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz