czwartek, 26 czerwca 2008

Busy,busy,busy...

Jak widać po tytule - jestem nieco busy ostatnio.W pracy zapiernicz-przez chwilkę mieliśmy "lato", wiec ludzie rzucili się do sklepów po ochłode, a ja mam teraz za to co robić ( ludzie skarżą się Serwisowi Konsumenta :P) Przedwczoraj całe to zamieszanie osiągnęło apogeum - 43 listy i emaile!No ludzie - miejcie litość! hehehehhehe :):):)

Do tego dojeżdżam do pracy pociagiem, jeśli nie mam z kim sie zabrać (3 razy w tyg.),a to oznacza 10 minutowe spóźnienie. Na szczęście Charlotte jest taka kochana,że zgodziła się zostawać te 10 min dłużej, a ja za to dziś zwolniłam ja do domu pół godziny wcześniej :) Wielka buźka dla niej!

Ponadto - nasze słodkie maleństwo nauczyło się śpiewać "Twinkle, twinkle little star

How I wonder what you are..."

Niesamowicie jej to idzie :) W przedszkolu wszyscy są zachwyceni,jak ona szybko przyswaja jezyk obcy :) Nasza Mądrala :)

Za 2 tygodnie będę tyrać od rana do wieczora - Charlotte wkońcu na urlop leci do Hiszpanii, na 2 tygodnie.Czeka mnie raj,hehehhe :) Obym tylko wytrzymała nerwowo :)

A potem to już moj urlop niedługo :) 18-30 Sierpnia :):):)

No i Sis od poniedziałku zwiedza US, a potem fruuuuu do MC :)

A we wrześniu do mnie przyleci!!

Miłej nocki i weekendu,ludzie!

A tu Mia,która POZOWAŁA do zdjęć :

obraz 008

obraz 012

obraz 009   obraz 020i chillout a lizakiem w ręku

środa, 4 czerwca 2008

Po urlopie

Urlop,urlop i po urlopie...Warto było :) Pogoda jak wymarzona - upał 30-to stopniowy cały dzień i bezchmurne niebo...Marzenie :) I po co ja się tak martwiłam i brałam te wszystkie ubrania "na wypadek w" ?  :):):)

Najważniejsze,że załatwiliśmy masę spraw związanych z chatką - architekta, geodetę, wykonawców, dokumentację :) Masa latania po urzędach, wiszenia na telefonie i wogóle...

Kolejna sprawa, to dokumenty dla Mii. Po batalii w wojewódzkim urzędzie paszportowym i innych takich - daliśmy sobie siana, jak to się mówi, bo w kraju gdzie nadal panuje ustrój komunistyczny w urzędach - nie dało się nic załatwić od ręki, czy nawet "w przyspieszonym terminie" bądź nawet przy udziale osób postronnych/pokrewnych...Ehhh...Na szczęście okazało się na miejscu,w naszym miescie rodzinnym, że dowód osobisty możemy załatwić :) Więc szybkościowo-fotograf i dokumenty zostały złożone. Sukces!

Kolejnym wielkim ubawem były wycieczki nad jezioro...Mia tak się rozochociła, że chciała wykapać się! Poza tym zamiatanie szyszek,oglądanie mrówek i złapanie do ręki ważki (pod czujnym okiem Dziadka Henia) - to dopiero! No i piesek był w ośrodku nad jeziorem, mała Wiktoria - w wieku Mii, kwiatki no i piasek, sucha trawa, patyczki, woda...

Mała nasza przylepka spotkała się również ze swoją kuzynką - Julią :) Tak razem dokazywały w domu i na festynie WnN, że mały urwisek chyba wywarł duże wrażenie na Mii, bo wieczorami opowiadała nam cały czas o Juleczce :)

No i o Cioci Ali, Wujku Januszu i o Szymku- lat 3 (który notabene świsnął jej kapelusik i wypalił w podszewce dziurę)

Ale i tak pierwsze miejsce w liście popularności zajął Dziadziu Heniu i Babcia Sabinka (która choć nieobecna - dzwoniła tam do nas codziennie)

Ehhhhh...fajnie było...Czekam na nastęny raz :)

A tu jakieś fotki:

obraz 028 obraz 031  obraz 104 obraz 113 obraz 124 obraz 134  obraz 179 obraz 015 obraz 137obraz 036