Urlop,urlop i po urlopie...Warto było :) Pogoda jak wymarzona - upał 30-to stopniowy cały dzień i bezchmurne niebo...Marzenie :) I po co ja się tak martwiłam i brałam te wszystkie ubrania "na wypadek w" ? :):):)
Najważniejsze,że załatwiliśmy masę spraw związanych z chatką - architekta, geodetę, wykonawców, dokumentację :) Masa latania po urzędach, wiszenia na telefonie i wogóle...
Kolejna sprawa, to dokumenty dla Mii. Po batalii w wojewódzkim urzędzie paszportowym i innych takich - daliśmy sobie siana, jak to się mówi, bo w kraju gdzie nadal panuje ustrój komunistyczny w urzędach - nie dało się nic załatwić od ręki, czy nawet "w przyspieszonym terminie" bądź nawet przy udziale osób postronnych/pokrewnych...Ehhh...Na szczęście okazało się na miejscu,w naszym miescie rodzinnym, że dowód osobisty możemy załatwić :) Więc szybkościowo-fotograf i dokumenty zostały złożone. Sukces!
Kolejnym wielkim ubawem były wycieczki nad jezioro...Mia tak się rozochociła, że chciała wykapać się! Poza tym zamiatanie szyszek,oglądanie mrówek i złapanie do ręki ważki (pod czujnym okiem Dziadka Henia) - to dopiero! No i piesek był w ośrodku nad jeziorem, mała Wiktoria - w wieku Mii, kwiatki no i piasek, sucha trawa, patyczki, woda...
Mała nasza przylepka spotkała się również ze swoją kuzynką - Julią :) Tak razem dokazywały w domu i na festynie WnN, że mały urwisek chyba wywarł duże wrażenie na Mii, bo wieczorami opowiadała nam cały czas o Juleczce :)
No i o Cioci Ali, Wujku Januszu i o Szymku- lat 3 (który notabene świsnął jej kapelusik i wypalił w podszewce dziurę)
Ale i tak pierwsze miejsce w liście popularności zajął Dziadziu Heniu i Babcia Sabinka (która choć nieobecna - dzwoniła tam do nas codziennie)
Ehhhhh...fajnie było...Czekam na nastęny raz :)
A tu jakieś fotki:
Zajebiocha Fotki, Milusieńko było Was zobaczyc,....juz tesknie i czekam,.. moze ja wczesnije zajade do Anglii hihihi całuje Alicja
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyglądacie wszyscy razem, tworzycie wspaniałą rodzinkę. Uwielbiam czytać twój blog;)) Aga Kucha
OdpowiedzUsuń